W ostatnim czasie nie pokazywałam Wam paznokci, bo z braku czasu sięgałam po "znajome" kolory bez żadnych zdobień. Tymczasem niedawno udało mi się znaleźć chwilę i wypróbować dorwany w czasie walentynkowej promocji lakier Claresy oraz pyłek z Indigo, który leżał w szafie od Bożego Narodzenia. Jeśli jesteście ciekawe, zapraszam :)
Lakier 510 Pink Tiger nie odbiega jakością od innych hybryd Claresy, o których pisałam już wcześniej. Świetnie kryje, nie rozlewa się, utwardza bez problemów. Na zdjęciach widzicie dwie cienkie warstwy.
Co do pyłku, to mój pierwszy raz z kameleonem i padło na Infinity z Indigo, który dostałam jeszcze na święta. Jakoś nie było wcześniej okazji, żeby się za niego zabrać, a i ja podchodziłam trochę jak pies do jeża, mając w pamięci, jak "brudną" robotą było nakładanie metalmanixa, który błyszczał się na dywanie jeszcze ładne kilka dni po robieniu paznokci :D Kameleon wydał mi się łatwiejszy w obsłudze, bardziej "mokry", przez co nie rozsypywał się tak łatwo po całym mieszkaniu. Wcierałam go pacynką do cieni do powiek w Dry Top z Indigo. Poniżej więcej zdjęć :)
Tafla jest na tyle ładna, że możecie zobaczyć w niej mojego T. z aparatem :D Podoba Wam się taki efekt, czy raczej nie eksperymentujecie z pyłkami?
Bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńcudowne!!
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor ma ten lakier od Claresy ;-) Pyłek ma świetny efekt, dobrze się prezentuje.
OdpowiedzUsuńeleganckie
OdpowiedzUsuńahh jestem zakochana w tym efekcie kameleona, widziałaś nowe pyłki semilaca? czekałam aż takie wyprodukują <3
OdpowiedzUsuńWidziałam, ale jeszcze nie miałam okazji testować :)
Usuń